Pielgrzymowanie – czego uczymy się na „duchowym poligonie”?

Poranki były chłodne, wieczory pełne zmęczenia. Jednak to nie zniechęcało. Serca pątników miały jasny cel – dojść do Maryi na Jasnej Górze, a w drodze przeżyć „to coś”, co jedni nazywają umocnieniem, inni nawróceniem, a jeszcze inni „ładowaniem akumulatorów”. Wędrowali w słońcu, przez ciszę pól i zgiełk miasteczek. Byli jak jedna drużyna – z różańcem w dłoni, śpiewem na ustach i intencjami w sercu.

– Każda pielgrzymka jest dobra – mówi ks. Jacek Prusiński, od 13 lat przewodnik płockich pątników. – Dużo dobra się dzieje, jeśli tylko ktoś otwiera serce. To zawsze czas łaski i nadziei. W tym roku w sposób szczególny spotykaliśmy ludzi nadziei wśród naszych pielgrzymów – zapewnia.

Na pielgrzymkowym szlaku można było spotkać księży, którzy zostawili codzienne obowiązki, by towarzyszyć pątnikom. Sami także duchowo się ubogacali. Ks. Krzysztof Stawicki, notariusz Kurii Diecezjalnej Płockiej, wędrował już po raz 13. Zapytany, „po co się wraca?”, odpowiedział bez wahania: – Żeby doświadczyć Kościoła. Tu jest Kościół taki, jakiego chcemy – prosty, piękny, braterski.

Byli też tacy, którzy po latach przerwy odkrywali nową głębię. – Mniej pątników, ale to z korzyścią dla ducha. Bardziej wszyscy przeżywają tę drogę. Jest więcej pokoju – zauważa ks. Dariusz Malczyk, ceremoniarz biskupi, który wyruszył po ośmioletniej przerwie. – Widać to choćby po ilości przyjmowanych Komunii. Ludzie wiedzą, po co przyszli. To są prawdziwe rekolekcje w drodze – podkreśla.

Świeccy pielgrzymi mówili podobnie. Pani Edyta, dziewiąty raz na trasie, wyznaje: – Jest coś takiego, jakby „góra” ciągnęła. Nie potrafię inaczej powiedzieć. Matka Boska zaprasza do siebie i tyle.

Z kolei ks. Wojciech Czajkowski, tegoroczny kwatermistrz, podsumowuje krótko: – Wraca się, bo jest dobrze. Bo to szkoła wiary, pokory i poznawania siebie.

– To poligon duchowy – dodaje ks. Malczyk. – Tutaj ćwiczymy modlitwę, braterstwo, codzienne gesty wiary. Ale to nie może się skończyć na Jasnej Górze. Prawdziwe zadanie zaczyna się później – w domu, w pracy, w parafii – przekonuje.

I może właśnie dlatego każdego roku kolejni pątnicy wyruszają na ten „duchowy poligon”. Bo wiedzą, że choć droga bywa trudna, na końcu zawsze czeka spotkanie – z Maryją, z drugim człowiekiem i… z samym sobą.

Pielgrzymka kończy się 14 sierpnia, ale tak naprawdę… dopiero wtedy się zaczyna. Cały wysiłek, modlitwy i doświadczenia trzeba przenieść do codzienności. Bo poligon nie służy temu, by ćwiczyć dla samego ćwiczenia, lecz po to, by być gotowym na prawdziwą „walkę” – tę o nadzieję, o wiarę i o serce.

Tekst: Ilona Krawczyk-Krajczyńska